poniedziałek, 30 maja 2011

Nasze 4 katy.

Autor: susie.q o 18:01
Wiem, wiem, troche sie tutaj pajeczyn nazbieralo i mozna by bylo mniemac, ze autorki i wlascicielki bloga zapomnialy calkowicie o nim. Nie, nie, nie, mowie glosno i wyraznie nic z tych rzeczy. Po prostu jak wiecie za nami przeprowadzka i tysiac jeden problemow i niespodzianek. W tym ta, ze jeden z naszych komputerow padl, drugi ozywil sie na nowo, ale internetu i tak nie bylo az do dzisiaj. I choc... no dobrze, ale nie bede zanudzac technicznymi glowostkami, fajnie ze znow jestesm online i tyle.

Co do samej przeprowadzki, to musze przyznac, ze przebiegla ona wrecz bezstresowo, panowie fachowcy od noszenia sprawdzili sie dosc dobrze. Moj Groszek jako pily kierownik nadzoru kartownow i mebli do wynoszenia dzielnie sie spisal. "Das ist scheisse :)"- dodala na koncu moja dziewczyna pokazujac na telewizor, ktory rowniez mial byc zabrany. A teraz stoii dumnie w naszym salonie, na pieknej prowizorycznej szafce, pierdzi przy kazdy wlaczeniu, ale jak na razie dobrze spelnia funkcje umilacza czasu, a i Groszek podlapie sobie to i tamto slowko.

Generlanie podsumowujac cala nasza nowa sytuacje mieszkalna to jest pol na pol, bo niektore kaciki naszego mieszkania wygladaja juz na odpicowane, umeblowane i nasze. Ale i sa jeszcze takie, w ktorych goszcza stery kartonow, niepomalowane sciany i gerneralnie jest przeprowadzkowo. I choc chcialybysmy miec i zrobic wszystko od razu, to jednak czas i pieniadz mowia nam stop, powoli, opanujcie sie. Zreszta jak na nasze 2 tygodnie mieszkania to musze przyznac, ze jest bardzo potulnie i jak na nasz pierwszy wspolny poczatkek to jest wiecej niz fajnie. A cala reszte zrobimy z biegiem czasu, zreszta dopiescimy dokladnie kazdy kacik i wiem, ze to co zaplanowane, bedzie tez zrealizowane :)

A teraz najwazniejsze, czyli to, ze mieszkamy w NASZYM wspolnym mieszkanku. Wreszcie to na co tak bardzo czekalysmy, za czym tak bardzo tesknilysmy. Pewnie juz nie raz pisalam o tym, jak cudownie jest budzic sie i zasypiac obok mojej cudownej dziewczyny. I nic sie w temacie nie zmienilo, procz tego, ze mamy to teraz w nieograniczonych ilosciach. Wspolne mieszkanie tylko we dwojke daje nam rowniez nowe formy poznawania sie, docierania. Wiem, ze cudownie jest patrzec jak Kamila dba o nasz dom. Uwielbiam patrzec jak wykonuje proste czynnosci domowe, bo wiem, ze wklada w to wiele serca i milosci. Uwielbiam jak oczami wyobrazni planuje kolejne etapy upiekszania, jak mowi mi: "Misku, a jak bysmy tutaj postawily szafke a tam pomalowaly ta sciane na kolor, to bylo by ladnie, co? :)" Kocham tez takie leniwe niedziele jak wczoraj, pierwsza od dawien dawna, gdzie moja dziewczyna ugotowala pyszna niedzielna zupe a naszym glownym zajeciem bylo przytulanie sie i leniuchowanie.

I to wszystko z dnia na dzien daje mi coraz wiecej energii i sily do dalszego dzialania. Jej zapach, Jej obecnosc, milosc ktora mi daje Kamila, sprawia ze czuje sie jak w domu. I wiem tez niestety, ze w pewnym momencie, tej radosci jaka sa nasze 4 katy, popelnilam blad. Musze sie przyznac do tego, ze dalam dupy. No dobrze, dobrze, nie w doslownym slowa tego znaczeniu. Kamila wie to juz dobrze i ja tez, ze jestem okropnym, przebrzydlym nerwusem. Cipka i panikarzem wlacznie. Wielkosc obowiazko, spraw do zalatwienia i problemow do rozwiazanie w mojej pokreconej gowie niepotrzebnie wyolbrzymial sie jeszcze bardziej. Bo ja bym chciala juz, teraz i najlepiej tak zeby mnie nie wkurzalo. A tak czasem sie nie da, bo trzeba spokojnie, bez nerw jak to mawia moja mama, a na wszystko znajdzie sie rozwiazanie. Boli mnie teraz to, ze najbardziej odczula to wlasnie Kamila, ktora wiem wiem, nie raz chciala mi przywalic patela w leb. Lub jak to ona czasem mowi, wystawic za drzwi. Teraz jest mi teraz wstyd i glupio, ze rozdrabnialam gowno na atomy, dorzucajac do tego swoje lepiejwiedzostwo. Ze zamiast zaufac, myslalam ze wiem lepiej i trzeslam portkami ze strachu. Ze zamiast usiac, przytulic sie i dac sobie chwile siebie, wolalam pedzic za wkrecaniem kolenych srobek. No i ze czasem glowa nie umialam sie odlaczyc od tego wszystiego, tylko... no wlasnie, znow te atomy i ich rozdrabnianie.

Kochanie, prawda jest taka, ze cudownie jest mieszkac z Toba, czuc Cie codziennie kolo siebie, moc tylko z Toba dzielic mieszkanie i zycie. Lubie nasza wolnosc i swobode i przede wszystkim cisze naszych 4 scian. I tak jak pisalas, wiem ze jest w nich bardzo duzo milosci i chciala bym by zawsze tak bylo. Bysmy sie nigdy nie stracily pod ciezarem obowizkow, prac i czynnosci codziennego zycia. Zeby kazdy nasz dzien byl kolejnym etapem naszej wspolnej przygody, wypelnionym rytmem naszych serduszek. Nie chce byc takim wstreciuchem, Twoja niedobra kobieta, nerwusem. Przepraszam bardzo i obiecuje poprawe. Bo nie chce obudzic sie ktoregos dnia i zapomniec jak pieknie jest widziec rano Twoj usmiech i smakowc Twych malinowych ust.


I nigdy przednigdy nie chce zapomniec zamachu Twojej milosci.

KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

1 komentarze:

Uszko :* on 30 maja 2011 21:41 pisze...

A teraz lezymy sobie na materacu w duzym pokoju poniewaz nie mamy jeszcze kanapy Ty w stroju ktory Ci dzis ze smiechu zaprezentowalam przy lustrze, ocierajac jeszcze ostatnie lezki wzruszenia wiem, ze JESTES UDOWNA i to ja czasem jestem ta czarownica jak nazywala mnie tez mama :D KOCHAM CIE :* i bedzie dobrze :*

Prześlij komentarz

About Me

 

Groszek z Rzeżuszką czyli co w szafie piszczy Copyright © 2011 Design by Ipietoon Blogger Template | web hosting