czwartek, 3 stycznia 2013

W nowym roku

Autor: susie.q o 19:32 1 komentarze
No i już po świętach :) Noworoczny kac też już minął.Właśnie z żoną leżymy na kanapie i miło spędzamy ostatnie dni urlopu. A muszę przyznać że był to bardzo udany, rodzinno- świąteczny urlop. Było tez duża mikołajowa niespodzianka, która sprawiła mi Moja K., ale o tym trochę później :)

Urlop zaczął się dość nerwowo, bo czekał nas lot samolotem do Warszawy. Ja już kiedyś tam leciałam, ale dla Groszka był to dziewiczy lot. Trochę się denerwowała, ale chyba bardziej moja przedpodróżową głupota, bo moi drodzy ja przed podróżą zachowuje się wprost do zabicia. Nie jestem z tego dumna i za każdym razem obiecuję sobie, że już taka nie będę, ale pomieszane geny Dziadka L.(wychodzenie z domu 4h przed czasem) i Dziadka O.(złośnik, uparciuch, wiem lepiej) spawają, że wstępuje we mnie mały potworek. W tym miejscu chciała bym przeprosić i podziekowac mojej zonie za dużą dozę cierpliwości, która sprawia, że jeszcze żyje. Ale wracając do podróży. Lot jak lot nie należy do najfajniejszych rzeczy w naszym życiu. K. dzielnie zniosła swoje "rozdziewiczenie", ale nie została fanką podniebnych wojaży. Za to pierwsze kroki na ojczystej ziemi okazały się dość lodowato-zimnym doświadczeniem. I niech mi ktoś wreszcie powie, dlaczego wszystko co ma koła i jeździ po naszym pięknym kraju, musi być jak ten stół w TVN-ie, takie uje....?!?! Rekompensatą za odmrożone nóżki i podróż z Klątwa(ten temat to już osobny post ;P ) była jak zawsze niebiańsko-przepyszna pizza made by Pan Groch zwany też moim teściem :) Niestety dzień później przyszedł moment rozstania, bo ja wybierałam się do rodzinnego miasta Świętej Wierzy, a żona została w stolicy. Groszek odprowadził mnie na dworzec, kupił jagodziankę na drogę, mocno przytulił i posłał do domu. W domciu oczywiście świątecznie i rodzinnie, choć choinka nie była jeszcze ubrana. Mama z bratem zajęli się mną w całości. W wigilijny poranek czekała mnie jeszcze wizyta u pani fryzjerki, czego efektem końcowym... co tu dużo mówić, po prostu "ociemniałam". Moja zona w tym czasie kroiła, smażyła i przygotowywała święta, telefonicznie podtrzymując mnie na duchu. Ale wracając do świąt. Święta były oczywiście bardzo obrzartuszkowe, rodzinne, wesołe. Prezentów było w brud, choć mój najdroższy prezent leżał pod zalesiańska choinką. I powiem wam szczerze, że nie mogę się już doczekać Bożego Narodzenia z moim Groszkiem. Połamiemy się opłatkiem, zjemy pieroga i zasiadając pod choinka zaśpiewamy "Cicha noc..." Będzie pysznie!!! :) Groszek te święta spędził bardzo leniwie, miedzy kanapą a czasem spędzonym z rodziną. Czasem "odsiadując" przy stole kolejną świąteczną godzinę, zazdrościłam żonie błogiego lenistwa.

Nasz plan przewidywał, że spotkamy się dwa dni po świętach i spędzimy jeszcze kilka chwil w stolicy. Ale... siedzę sobie w rodzinnym domu, jest 27 grudzien, właściwie wybieram się do na kolejne rodzinne odzwiedziny, gdy otrzymuję smska od mojej lubej z prośbą, bym jeszcze chwile zaczekała, bo przyjedzie kurier i przywiezie mi prezent, bo moja żona nie mogła się doczekac i wysłała mi go pocztą :) Tere morele. Ja przez chwilę pomyślałam oczywiście, że może sprawi mi taką niespodziankę i przyjedzie do mnie. Ale racjonalne myślenie i dobra ściema mojej K. sprawiły, że czekałam na kuriera. I czekałam i czekałam. Aż wreszcie, ding dong w drzwiach stoi oczywiście mój Groszek, z pysznym ciastem czekoladowym wielkości XXL, uśmiechem pięknym jak najjaśniejsza gwiazdka z nieba i niespodzianką, o której nikt nic nie wiedział, pomijając oczywiście zamieszanych w to konspiratorów. I powiem wam szczerze, ze była to mega niespodzianka, najcudowniejsza na świecie, i pisząc o tym teraz robi mi się niesamowicie ciepło w brzuszku :) DZIĘKUJĘ KOCHANIE ZA TĘ NIESPODZIANKE :*

Reszta dni upłynęła nam jak zawsze bardzo miło, choć wyjazdy do Polski są zawsze pełne bieganiny od rodziny do znajomych i tak w koło. Ale miło było was wszystkich spotkać i zobaczyć i dziękujemy za wspólnie spędzony czas. 

Nowy rok przywitałyśmy bardzo miłośnie, ale zamieszczanie tutaj wiekszości szczegółów pogwałciło by nasze zasady prywatności. My wiemy, że było wspaniale i to się liczy.

A teraz czeka na nas rok 2013, kilka planów, miłych chwil, ale przede wszystkim dużo dużo wspólnie spędzonego czasu!!! I miłości oczywiście!!! I tego też i wam życzymy. O reszcie zresztą i tak się dowiedzie, zaglądając tutaj na bloga.

KOCHAM CIE GROSZKU :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

About Me

 

Groszek z Rzeżuszką czyli co w szafie piszczy Copyright © 2011 Design by Ipietoon Blogger Template | web hosting