wtorek, 18 grudnia 2012

Dobre słowo na koniec świata

Autor: Uszko :* o 21:31 4 komentarze
Kolejny rok za nami, rok pełen szcześcia, miłości i buziaczków. To kolejny rok spędzony razem, rok pełen dorosłych decyzji, które będziemy realizować krok po kroczku. Już za rok spotkamy się w szerszym gronie, no i takim zalegalizowanym. Ale na razie ciiiiiiiiiiiiiiiiii, poczekacie, zobaczycie :)

W tym miejscu życzymy wam Wspólnie na te święta dużo ciepła, szczerego uśmiechu, radości z życia, mopsikowego lenistwa i szóstki w totka ;) I żebyście czytając te zapiski nie zasneli z nudów ;)  




sobota, 8 grudnia 2012

Berlin wita nas w tym cudownym dniu, kilku zasad się nauczymy tu ...

Autor: Uszko :* o 22:42 3 komentarze
Moja żona zaszalała w tym roku i niespodziewanie na moje urodziny wylądowałyśmy w Berlinie. Nic a nic się wcześniej nie zdradzając podarowała mi niesamowitą frajdę. W prawdzie pomysł podsunęłam jej ja dawno dawno temu, ale zupełnie o tym zapomniałam. A ona jako dobra zona zanotowała w głowie sobie skrzętnie plan. Już raz zabrała mnie na urodziny do Krakowa, wiec to chyba stanie się nasza mała tradycja. Urodziny równa się wyjazd, obawiam się tylko, że zabraknie jej pomysłów bądź środków bo zamierzam żyć jeszcze bardzo bardzo długo oczywiście z nią przy boku.
Dzień przed wyjazdem Panna Z. podarowała mi pierwszą cześć prezentu jaka była kartka i coś zapakowanego w ładny papierek. Po przeczytaniu kartki dowiedziałam się ze mam spakować ciuszki i zabrać szczoteczkę.
Po rozerwaniu kolorowego prezentu zobaczyłam napis BERLIN i już wiedziałam ze moja żona porywa mnie na romantyczna wyprawę. Jak się później okazało wyprawę naznaczoną wielkim zmęczeniem i bólem nóg.


 Ogromne miasto w którym na każdym rogu słychać "Zenek a kiełbasę kupiłeś" a długość i wielkość bloków przytłacza na każdym kroku. Mimo tego wszystkiego czułam się jak w domu. Hannover w którym żyjemy jest mniejszym miastem, a co za tym idzie czasem jest dla mnie za mały. Ale Berlin to już inna bajka. Smutni ludzie, bloki, krzywe chodniki, remonty część dawnego NRD to praktycznie Warszawa. Nie wiem czemu, ale mnie osobiście to miasto bardzo fascynuje. Przez dwa dni zobaczyłyśmy zaledwie kropkę na mapie, ale wiem, że na pewno jeszcze tam pojedziemy. Z. zadbała o cudowny nocleg w samym centrum miasta z widokiem na dobrze znaną wierze telewizyjną która jest gigantycznie wysoka. Stojąc pod nią czujesz się jak główka od szpilki. Niestety nie udało się nam na nią wjechać wiec to będzie kolejny pretekst aby odwiedzić Berlin jeszcze raz. Moja najukochańsza zona pozwoliła mi pozwiedzać wszelkie pozostałości dawnego podziału tak wiec muzeum Stasi i resztka muru berlińskiego stały się naszymi głównymi punktami wycieczki. Przybiła nas trochę ta podróż w przeszłość i po małym odpoczynku w hotelu wyruszyłyśmy poznawać teraźniejszość. Odpicowane budownictwo, nowoczesność, przepych. Cześć Niemiec która poszła własnym torem nie mając na sobie oddechu ZSRR zatyka dech w piersiach. Spędziłyśmy cudowny weekend i wiem przepraszam w tym miejscu swoja teściową jeśli to przeczyta, ale kupiłam mojej zonie Dunkin Donutsy bo przecież nie umiem jej odmówić. Z reszta jak mam to zrobić kiedy ona zabiera mnie w takie podróże. Na małe usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że w Hannoverze jeszcze ich nie ma, wiec to tylko okazjonalny zakup.
Mogla bym w sumie pisać o tym wyjeździe bardzo długo, ale reszta i tak pozostanie w naszych główkach. Już Ci dziękowałam Kochanie za ten wyjazd bo naprawdę sprawiłaś mi wielka przyjemność i niespodziankę, ale chce Ci podziękować jeszcze tu na łamach tego bloga który powoli staje się dziennikiem naszego życia i miłości a może już się stał?

KOCHAM CIE :*:*:*:*:*
Dziękuje że pojawiłaś się w moim życiu i tak w nim pozostajesz :*:*:*
 

niedziela, 25 listopada 2012

Wyznanie

Autor: susie.q o 21:10 1 komentarze
Dialog z naszego zycia. Sceneria: kanapa, niedzielny wieczor, milosne umizgi :) 

Moja Zona .: -Spiaca jestem.
Ja: -To idz juz spac jak chcesz.
K: -Nie, nie, poczekam na Ciebie, bo pojde, zasne, a Ty pozniej przyjdziesz, obudzisz mnie i ja Cie znienawidze.
Ja: -...aaa.

Koniec. 

Do jutra.
Twoja Rz.:*

Ps. KOCHAM CIE GROSZKU :*:*:*:*:*

wtorek, 20 listopada 2012

Moja zona gra :)

Autor: susie.q o 18:58 1 komentarze
Drodzy nasi kochani czytelnicy. Chciała bym się dziś z wami podzielić uwaga, ze moja zona zwana tez pieszczotliwie Groszkiem jest hazardzistka :) Wręcz maniakalna ;P A jeżeli nie hazardzistka to moja zona po prostu musi w coś grac :) Nie nie, nie pisze tego by Ci to Kochanie wytknąć, wręcz przeciwnie chce napisać, ze jest w tym coś urokliwego. Oczywiście musimy miedz rękę na pulsie, aby Twój "hazard" nie wymknął się spod kontroli.

Na czym wiec polega ten "hazard" mojej żony? Poznając moja żonę, poznałam również farmerkę Kamile, która nałogowo pieliła, sadziła, hodowała krówki, podbierała jajka kura itd. Ponieważ w miedzy czasie musiał wychodzić do mniej rolniczej pracy, mianowała mnie swoim pomocnikiem farmera i to ja w wolnych chwilach macałam kury po jajkach :P Po czasie jednak farmę za często nachodziły plagi nieurodzajów i innych katastrof rolniczych, a nieopłacalny biznes moja zona zamieniła na prowadzenie restauracji, gdzie i dla mnie znalazło się odpowiednie miejsce do klikania/pracy :) Razem wiec, ale jednak pod srogim okiem szefowej K. smażyłyśmy kotlety, gotowałyśmy zupy pomidorowe, aż wreszcie wszystko zarosło pleśnią i moja zona postanowiła zrezygnować i z tej formy rozrywki. Po krótkim okresie namysłu(spowodowanym po części podjęciem morderczej pracy na menieckiej ziemi) Groszek postanowił rzucić się w prawdziwy hazard i zaczął grac namiętnie w karty :) Dochodząc oczywiście w tym prawie aż do mistrzostwa. Moje czujne oko i jej racjonalny umysł zabraniał grac K. na prawdziwe pieniądze. W miedzy czasie moja zona odkryła możliwości hazardowej rozrywki na innych nośnikach atrakcji jakim jest nasz wypasiony telefon. Tam tez na początku pogrywała w karty, najczęściej w poczekalni u lekarza albo w przerwach w pracy czyli co jakieś trzy klatki. Karty jednak na dłuższa metę tez się nie sprawdziły, wiec w ruch poszedł bilard, tym razem na fejsie. No aż wreszcie w naszym domu zagościł ojciec wszystkich gier czyli Król Plejak Trzeci. Moja zona natychmiastowo wyjechała z nim do Bejzinu, w miedzy czasie była undercover policjantem i z zawrotna prędkością jeździła samochodem, aż wreszcie od dziś zaczęła prowadzić karierę zawodowego mordobijcy. To ostatnie ma być również terapia relaksacyjna, po ciężkim dniu pracy, no bo przecież można tak milo sobie wyobrazic kto jest przeciwnikiem ;P 

Kochani, powiem wam szczerze ze jest to naprawie urocze, bo moja zona gra do południa w pracy, gra po południu i gra wieczorem przed spaniem, ostatnio zjadając ludzi wielkim rekinem. Czasem żałuje ze nie ma gry która ułatwiła by mojej zonie naukę mienieckiego, tak mimochodem :) Nie umiem nie kochać mojego małego hazardzisty, który czasem śmieje się ze mnie gdy i ja próbuje w coś wygrać. Ale jak to czule stwierdziła, mnie w dziecinstwie kazali się uczyć no i ja przecież jestem z Częstochowy wiec obce mi takie grzechy. I nie wyobrazam juz sobie mojego Groszka, ktory nie byl by uzalezniony od zadnej gry. Zreszta bylo by mi smutno, bo strasznie seksownie wyglada, jak sie maksymalnie skupia na grze. Wygrana jest bardzo seksy :)

KOCHAM CIE GROSKU :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

niedziela, 11 listopada 2012

My na kanapie

Autor: susie.q o 14:36 0 komentarze
Właściwie miało być o czymś innym i pewnie ten post pojawi się w najbliższym czasie na blogu :) Pomysł na dzisiejsze miłosne rozważania przyszedł mi wczoraj wieczorem kiedy w miziowym objęciu leżałyśmy na kanapie oglądając telewizje.

K. leży właśnie kolo mnie w pozycji "na robaka w kokonie", ogląda nasz ulubiona "pedalenowska" stacje i czeka pilnie na gotowy post. Co prawda trudno mi się skupić na pisaniu, gdy kolo mnie leży tak piękna i seksowna dziewczyna jak moja, ale się postaram spisać moje myśli. Wiem, ze już niejednokrotnie pisałam jakie mam wielkie szczęście, ze jestem z K. Uwielbiam się budzić co dzień, całować, miziać i przytulać jej poranne pachnące drożdżowe ciałko. Uwielbiam to, ze mamy możliwość pracy ze sobą, co daje nam więcej czasu razem. Oczywiście jako dwa uparciuszki sprzeczamy się czasem o zakres naszych obowiązków, ale my i tak nie umiemy się gniewać na siebie. Po pracy lubię ten moment gdy gotuje obiad dla Groszka, później w pozycji kanapowej albo eleganckiej przy stole pałaszujemy dania, a Groszek chwali moje kunszty kulinarne. Fajne jest oczywiście to, ze gdy jemy obiad planujemy już od razu następny :) Takie z nas obzartuszki dwa. Potem oczywiście popołudniowe lenistwo, połączone z mniejszymi i większymi obowiązkami i terminami. A wieczorem to już łózko, kołderka, K. do snu czasem czyta mi cos po "mieniecku". Uwielbiam te nasze dni, tygodnie, chwile i nadal mi tego nie dość. Nie dość mi jej zapachu, smaku, obecności. Jestem szczęśliwa, bo znalazłam w życiu moje szczęście. Monza by zadać wiec pytanie, czy czegos mi brak? Tak, brakuje nam jeszcze paru rzeczy, choć słowo "brakuje" nie jest odpowiednim określeniem. Mamy plany na przyszłość, na ta dalsza i bliższa. Bliższa to pies i moje obywatelstwo. Srednio bliska to obraczka i moja szkola, a troche bardziej daleka to nasze dwa male Bobki. Na razie wiemy, ze musimy grac w totolotka, albo ograbic jakis bank, bo plany nasze niejedno tez kosztuja. Ale to nie jest waznie i to nie jest trudnosc dla ktorej warto by zrezygnowac z planow. Piekne jest to, ze mamy te nasze pomysly, bo widac, ze zalezy nam na tym co juz mamy. Wczoraj lezac na kanapie patrzylam na moja prawa reke na ktorej widniala nasza jeszcze nie-malzenska obraczka. I powiem wam, ze to wspaniale uczucie byc zona mojej zony, tworzyc z nia pelen ciepla i milosci dom. Przy K. zrozymialam, ze pelne szczescie w zyciu mozna doznac spotykajac na drodze ta jedna jednyna osobe, ktora bedzie wypelniac cale Ciebie i Twoje zycie. Miłość uskrzydla, miłość dodaje nam wiarę i nadzieje, miłość sprawia drobne rzeczy codziennego życia staja się tak ważne, ze bez nich nie jesteś już prawie żyć. Uwielbiam te mysl, ze za pewnien czas bede oficjalnie pania Grochowa, ze po malu stajemy sie juz nie dwuosobowa rodzina, ale rodzina pelna para. Uwielniam nas jako pare, tak jak uwielbiam do nieprzytomnisci calowac jej cialo. KOCHAM CIE GROSZKU CALA SOBA!!! I nie chce zebys juz nigdy wiecje nawet przez sekunde myslala, ze potrzebny mi odpoczynek od Ciebie. Wrecz przeciwnie mam ochote na wiecej!!!

KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra. 
Twoja Rz.:*

wtorek, 11 września 2012

Wakacyjnie

Autor: Uszko :* o 14:06 1 komentarze
     To nasz pierwszy wspólny prawdziwy wyjazd wakacyjny. Oczywiście wyjeżdżałyśmy już razem do naszych milusińskich, ale tym razem te 8 dni było tylko nasze. Szybko zleciało, teraz będąc już w domu myślę, że zdecydowanie za szybko. Znów powrót do codziennej pracy, gotowania, sprzątania i małych problemów nazwanych życiem. Z Józia jednak wszystko to co codzienne i tak jest wspaniałe i takie będzie zawsze. Cudownie było patrzeć na moją żonę która z dnia na dzień coraz bardziej promieniała po powrocie z masaży. Miała wtedy taką słodką minę niewinnego dziecka. Niestety w trakcje wyjazdu dopadło nas małe przeziębienie, ale dzięki sile reklamy tv bo przecież co 2 już reklama w Polsce to reklama leku zdołałyśmy je skutecznie wyleczyć i cieszyć się światem basenu i saun.


 Mam nadzieje Kochanie, że ten urlop pozwolił Ci troszkę odpocząć i że kochasz mnie po nim tak samo albo i jeszcze mocniej.
Za rok kolejne wakacje i kolejne plany już rozpoczęte.


Ps. Kocham Cię moja Rzeżuszko i mogła byś już wrócic 
do domu od Pana doktora bo tęsknię jak cholera już za Tobą!

piątek, 7 września 2012

Po prostu Cie kocham!!!

Autor: susie.q o 16:42 1 komentarze
Dzis pozwole sobie po raz kolejny podkrasc czyjes slowa, ale to one dobitnie wyrazaja to co do Ciebie czuje :) KOCHAM CIE GROSZKU :*:*:*:*:*
 
"Kiedy deszcz dmie
Ci w twarz
A cały świat
przyczepia się do Ciebie
Mogłabym zaoferować Ci
Gorące objecie,
Byś poczuła moją miłość

Kiedy pojawiają się wieczorne cienie
I gwiazdy
I nie ma nikogo,
Kto by otarł Ci łzy
Ja mogłabym trzymać Cię
Przez milion lat,
Byś poczuła moją miłość

Wiem, że jeszcze
Jesteś niezdecydowana
 Ale ja nigdy bym
Cię nie skrzywdziła
Wiem to, od chwili, w której się poznaliśmy
I nie ma cienia wątpliwości w moich myślach
Do kogo należysz

Mogłabym być głodna
Mogłabym być posiniaczona
Mogłabym czołgać się po ulicy
Nie, nie ma nic takiego
Czego bym nie zrobiła
Byś mógła poczuć moja miłość

Burze szaleją
Na falującym morzu
I autostradzie żalu
Pomimo, że powiewy zmian
Miotają się dziko i swobodnie,
Ty ciągle jeszcze nie czujesz jak ja

Mogłabym uczynić Cię szczęśliwa
 Spełnić Twoje marzenia
Nie ma nic takiego, czego bym nie zrobiła
Pójdę na skraj świata dla Ciebie
Byś poczuła moją miłość
Byś poczuła moją miłość"

 
Adele - Make You Feel My Love
 
 

Do jutra.
Twoja Rz.:*
 

piątek, 31 sierpnia 2012

Pewnej nocy

Autor: Uszko :* o 19:59 4 komentarze
 

Choc juz troszke minelo od tamtej wiosennej nocy, to jednak wpomnienie pozostalo :) I choc byla to noc jedna z wielu, to jednak bylo w niej cos... cos z romantycznego filmu. Takiego prawdziwego, amerykanskiego, takiego, ze jak go ogladasz to masz ochote wykrzyczec w ekran: JA CHCE TAM BYC! 
KOCHAM CIE GROSZKU i wiem, ze magii tej nocy dodalas wlasnie TY!!! I choc sie powtarzam, to wiem, ze zycie bez Ciebie ma gorzki smak.

Do jutra.
Twoja Rz.:*

niedziela, 29 lipca 2012

Dom

Autor: susie.q o 13:04 3 komentarze
"Jest taki dom zbudowany z kamienia
Drewniane podłogi, ściany i okienne parapety...
Stoły i krzesła całe pokryte kurzem...
To jest miejsce, gdzie nie czuję się samotny...
To jest miejsce, gdzie czuję się jak w domu...

Bo zbudowałem dom
dla Ciebie
dla mnie"

 The Cinematic Orchestra - To Build a Home


Ten niedzielny poranek zacznę dziś cytatem. Groszek wyjątkowo już nie śpi i siedzi obok mnie na kanapie. Dzięki pomocy mojego teścia mamy znów dwa laptoki, wiec każda z nas ma swoja zabawka. Ja wiec pisze te dwa słowa, a moja zona... oczywiście oddaje się hazardowi na zmianę z zakupami, choć na razie tylko ogląda :) co można by jeszcze zakupić za przyszłą pensyjkę :) W tle leci letnia olimpiada, czyli nasz niedzielny wkład w sportowe życie. Jednym słowem ćwiczymy mięśnie, przynajmniej te gałki ocznej :) Domek jest wysprzątany, pachnie świeżością. W piecyku leży niedzielna szarlotka, jest leniwie, spokojnie, rodzinnie. Po prostu niedziela. 

Nasze rodzinne wojaże były bardzo udane :) U teściów było spokojnie, podlizałam się troszkę koszeniem trawy i innymi drobnymi uczyneczkami ;) Choć tak na prawdę to nie lizustwo, ale moja dobra wola. Państwa Grochów znam prawie tak długo jak mojego Groszka i choć z początku wzbudzali u mnie lekki strach, to muszę powiedzieć szczerze, ze z czasem strach minął, bardzo ich polubiłam, a będąc w groszkowym domu rodzinnym czuje się tam bardzo dobrze. Nie ma w tym nic sztucznego, choć nadal nie przechodzi mi z łatwością mówienie do Pani Grochowej na "ty", ale w małych gestach z ich strony czuje duża akceptacje naszej osoby jako pary i mojej osoby jako wybranki serca ich córki. I bardzo się ciesze, ze październiku przyjadą do nas z mala wizyta :) Bedzie urodzinowo :)  
U mojej mamy jak zawsze było głośno i trzeba było dużo "pic", no ale taka już jest moja rodzina, głośna, wesoła i imprezowa :) Częstochowa pokazała się jak zawsze ze swojej "najładniejszej" strony, po prostu duza przyklasztorna wieś chwilowo nawet bez tramwaju ;( Po raz kolejny przekonałam się, ze temu miastu brak jakiejkolwiek dobrej gastronomii, poza ta u Beatki w domu :) Bo byliśmy na steku, który suma summarum okazał się spalonym bitkiem wołowym z duza ilością żył. No ale cóż. Jedyna atrakcja Częstochowy coraz bardziej dzięki innowacja remontowym brzydnieje w oczach, a chrześcijańska miłość babć klozetowych po raz kolejny mieniła się kolorem moherowych beretów :) Ale nie o tym miało być. Pewnego poranka budząc się u mojej mamy, moja zona powiedziała, ze dobrze się tutaj czuje. I to się liczy i cieszy mnie bardzo :) 

Przemierzając polskie drogi Groszek pewnego dnia powiedział: "Wiesz co Kochanie, nie chce na razie tutaj wracać" Przyznam się szczerze, ze bardzo mnie to ucieszyło, bo choć wiemy obie ze nie wszystko tutaj w Germanach jest piękne i ze nie wszyscy ludzie są fajni, to jednak żyje nam się dobrze, spokojnie i wolniej niż w Polandii. Cieszy mnie to również, bo wiem ze Groszek mimo jeszcze paru problemów i utrudnień znalazł swoje miejsce :) Nasze miejsce. I choć powroty do naszych rodzinnych domów są pełne ciepła i miłości, i choć za każdy razem gdy je znów opuszczamy czujemy smutek, bo zostawiamy naszych milusińskich na kolejne miesiące rozłąki, to jednak dom który stworzyłyśmy razem, jest tym domem, do którego wracamy najchętniej, w którym czujemy się najlepiej, bo jest nasz. I myślę ze jest to normalny bieg życia, który co prawda niektórym naszym znajomym przychodzi ciężko ;) ale dorastając przychodzi taki dzień,  kiedy mamy potrzebę zbudowania własnego domu, który kiedyś będzie tym domem, do którego będą na weekend wpadały nasze dzieci, na szarlotkę, pierogi, żeby zrobić pranie i poczuć się choć na chwile znów bardzo beztrosko. W tym miejscu chciała bym wiec podziękować bardzo Państwu Grochom, babci G., Ziomalowi i oczywiście mojej Mamie Beatce i Oleczkowi za to ze tworzą nadal dla nas te domy pełne miłości. A mojej zonie, mojemu Groszkowi dziękuję za ten dom, który tworzymy od pewnego czasu razem i będziemy tworzyć aż po koniec naszych dni! Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :) 

KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Pozwolę sobie zadedykować Groszkowi jeszcze mala piosenkę :)


KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

niedziela, 8 lipca 2012

Z zycia wziete

Autor: Uszko :* o 14:22 1 komentarze
Witam
Zyjemy, zyjemy w ostatnim okresie zwalil sie na nas troszke nawal pracy, ale jeszcze tylko tydzien i urlop!.
Tydzień w Polsce u mamusiek to jest to co sercu pozwala odżyć i oczywiście trochę zmęczyć. Ale kolejny wypoczynkowy urlop we wrześniu. Jak ja bardzo nie mogę się tego doczekać. Plany były na zagraniczne wojaże ale po długich i poważnych rozmowach wygrało SPA. O tak, tak, tak. Masaże, maseczki i sauna przez okrągłe 8 dni. Zasłużony odpoczynek dla mojej zmęczonej żoneczki. Hotel i pakiet już znaleziony a ze będzie wspaniale to pewne bo miałam już przyjemność tam się SPAłować ;)
W tym roku, a w zasadzie za raz na początku nowego jest jeszcze jeden termin którego równie jak SPA nie mogę się doczekać, myślę, ze Z podziela moje zdanie. W styczniu nasza na razie 2 osobowa rodzina będzie miała nowego członka. Nie będzie to co prawda Hania ani Szymek ale Jagger. Planujemy kupienie czarnego mopsa. Juz teraz byśmy to zrobiły, ale z racji jechania w grudniu pociągiem na święta do domu postanowiłyśmy to odłożyć. Nowy obowiązek który z chęcią będziemy wypełniać. Mala przylepa wprowadzi jeszcze więcej miłości do naszego domu. Nasze życie zmienia się nieustannie i co nas obie cieszy na lepsze, dlatego po wspolnych 2 latach dalej twierdze ze nic lepszego w zyciu nie moglo mnie spotkach jak poznanie mojej zony.

KOCHAM CIE :*
Twój Groszek :*

poniedziałek, 28 maja 2012

Malinowa dziewczyna 2012

Autor: susie.q o 12:51 1 komentarze
Jakis czas temu napisalam na blogu posta o Malinowej dziewczynie. Pare dni temu a wlasciwie wczoraj powrocilam do niego myslami. Moja zona smacznie sobie spiac z rana wywoluje u mnie bardzo euforyczno-podniecajacy stan ducha, przywolujac rozne pozytywne mysli. I tak sobie pomyslalam a propos tamtego tekstu, ze warto zrobic maly update :)

Kochanie, te nasze dwa ostatnie wspolnie spedzone lata sprawily, ze:

- Kocham Cie najbardziej na swiecie, kocham Twoje dobre serduszko i to jak nim wplywasz codziennie na mnie
- kazdy dzien z Toba jest niezapomniany, wyjatkowy, chocby i spedzony na kanapie, i nie wyobrazam juz sobie zycia bez Ciebie, bo inaczej sama juz wiesz co bedzie
- sprawilas ze doroslam, choc w srodku jeszcze czesto jestem ta sama dziewczynka, ktora boi sie wilka zlego.  Zrozumialam pare waznych rzeczy, odstawilam na boczny tor paru "dobrych" znajomych i nauczylam doceniac sie jeszcze bardziej to co juz mamy :)

I wiem:

- ze pieknie wygladasz zawsze, wszedzie i o kazdej porze dnia i nocy. W ciagu tych dwoch lat poznalam rowniez Twoj czarujaco-rumiankowy zapach, ktory piesci moje zmysly, zwlaszcza gdy caluje Twoja miodkowa szyje
- udalo mi sie choc troche poskromic Twojego porannego foszka, choc musze uwazac by nie przekroczy maginczej liczby 20 caluskow z rana. Niestety stracilam moje uszko, ale za to zyskalam erogenna glowa. Wystawiasz mi ja i mowisz: Kochanie wiesz, tu ma glowe. I dajesz sie bezopamietania glaskac i glaskac.
- wanna nadal pozostaje Twoim ulubionym meblem w domu, a i mnie zarazilas "ta miloscia"
- nadal tez nie wyjdziesz z domu, przynajmniej raz nie zmieniajac bluzki. Nie znosisz, gdy Twoja seksowna grzywka nie podporzadkowuje sie Twojej osobie, wiec prosisz mnie o pomoc przy jej "zelaznym" uczesaniu.
- porzucilas farme na rzecz hazadru
- nadal nalogowo mozesz pochlaniasz kazda ilosc malin, choc czesto twierdzisz, ze germanskie maliny to nie to samo co nasze rodzime.
- robisz najlepszy popcorn na swiecie, Twoj barszcz ukrainski jest juz legendarny i wiesz, ze moge pochlonac go w duzych ilosciach. 
- uwielbiasz moje zimne uszko, lubisz je miziac na dobranoc. Lubisz jak nosze spiete wlosy, dlatego nie chetnie pozwalasz mi je obcinac.
- masz swoje Feng shui, ktore pozwala Ci zasnac, skazujac mnie tym samym na spanie "na kreseczce".
- jestes moja "Piloternin" i mowisz mi, zebym na zielonym jechala a na czerwonym stala, i zebym podjechala blizej, bo pan w samochodzie za mna juz dostaje spazmow.
- czarujaco nazywasz mnie swoja "zyciowa cipka"
- nie tylko mozesz chodzic caly dzien w pizamie, ale i najchetniej chodzia byc w niej i po ulicy
- nauczylas sie ogladac dramaty, horrory Cie juz lekko nudza
- uwielbiasz jesc steki, ale nie krwiste. Zmienilas tez swoj smak, polubilas pare potraw, ktore kiedys omijalas duzym lukiem, choc do flaczkow i watrobki nadal nie moge Cie przekonac.
- cudownie dbasz o nasz domek, upiekrzajac go coraz to nowymi mebelkami
- zgodzilas sie na mopsika, czarnego, ktory zagosci niedlugo w naszym domku
- uwielbiam jak wypowiadasz slowa "paszka" i czesto nieslusznie uskarzasz sie na jej brzyski zapach.
- nauczylas mnie nie obrgryzac paznokci, ale przejelas za to po mnie choc w malym stopniu proszeczkomanie
- dzielisz ludzi na ulice(wiem wiem, dla niewtajemniczonych trudne do zrozumienia, ale postaram sie to kiedys wytumaczyc)
- dzielnie i z zapalem stawiasz czola jezykowi niemieckiemu, jestem bardzo dumna z Ciebie
- podoba mi sie to, ze nabralas dystansu do swoich schizofremicznych Natalek
- uwielbiasz plywac i hasac na rowerze, co niedlugo bedziemy czynic z duza regularnoscia
- lubisz mnie rozpieszczac i wiesz ze ciezko mi odmowic czegolade z Orero
-jestes uzaleniona od zeli i mydel po prysznic i gdy ich liczba w naszym domu spada ponizej 6 sztuk szybko udajesz sie do drogerii po zapas
- polubilysmy cos rozowego
- jestes najlepszym wspolpracownikiem jakiego mialam 
- cudownie swoim spiewem zapoznajesz mnie z utworami Disco Polo
- stworzylas ze mna nasz jezyk Piczumakczu
- i tak jak w poprzednim pocie jest wiele wiele innych malych i duzych drobnostek, ktore jeszcze sa przed nami.

Kochanie, dziekuje Ci przede wszystkim za to, ze wypelniasz moje zycie usmiechem i miloscia, ze sprawiasz ze kazdy dzien jest wielka przygoda, a problemy sa tylko po to, by je rozwiazywac. I jestem dumna z tego, ze mamy wspolne cele i marzenia, za ktorymi gonimy kazdego dnia. 

KOCHAM CIE NAJWSPANIALSZA KOBIETO NA SWIECIE :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

niedziela, 6 maja 2012

Rocznica

Autor: Uszko :* o 16:42 1 komentarze
Ostatnio a dokladnie 4 maja obchodzilysmy dla nas bardzo wazne swieto.


Dla mnie osobiscie te 2 lata to najwspanialszy okres w moim dotychczasowym zyciu. Wierze, a raczej wiem na pewno, ze w Twoim serduszku dzieje sie podobnie. Czytajac to mozecie pomyslec eee tylko dwa lata co to jest. Przezyjcie 10 lub wiecej to pogadamy. Jednak dwa lata w naszym przypadku rozmnoza sie do kolejnych i kolejnych. I tak z roku na rok bedziemy zamieszczaly tu podobny obrazek tylko slowo w srodku bedzie troszke inne. Moze to naiwne bo nigdy nie wiadomo co moze spotkac nas w zyciu. Ale o to jedno jestem spokojna, o nas. Dobrze mi z Toba Kochanie. Lubie sie przy Tobie budzic i zasypiac. Znasz juz moje nawyki wiesz co lubie a czego nie. I choc czasem mowisz dla zartow cos o rozstaniu a ja ciagle powtarzam Ci ze nie mogla bym Cie zostawic bo za dobrze mnie znasz a nie chcialo by mi sie juz powtarzac tego wszystkiego innej osobie.
Tobie powierzylam siebie i tak juz zostanie. Teraz gdy patrze sobie na Ciebie jak smacznie spisz przy mnie juz chyba od 2 godzin nie moge oderwac wzroku od calej Ciebie.
Jestes i bedziesz najwazniejsza kobieta w moim zyciu i zawsze bede Cie Kochac!
Ps. Kocham Cie 
Twoj Groszek :*

sobota, 21 kwietnia 2012

Nasz pierwszy raz

Autor: Uszko :* o 21:14 0 komentarze
Nie wiedziec czemu, nigdy wczesniej nie mialysmy okazji isc razem do kina. Choc wydaje sie to naturalne, ze w te pierwsze randki odwiedza sie przewaznie kino. Ciemno, cicho zawsze bezpieczny grunt w razie nie udanej randki. My ze wzgledu na niestandardowy zwiazek kino jakos ominelysmy, a moze czulysmy ze ten bezpieczny grunt bedzie tak czy siak gdzie indziej. Moja zona za to jest hardcorem bo na pierwsza randke wybrala sie do jaskini lwa. Mojego domu, gdzie tesciowa i tesc bacznie obserwowali ja przez cale 5 dni. Brawa dla niej za odwage.

Przyszedl wiec czas aby po juz prawie 2 latach bycia razem odwiedzic kino przy okazji najwazniejszego swieta mojej zony Z. Co prawda film juz obie widzialysmy, ja chyba nawet z 5 razy, ale polasilysmy sie na efekty 3D.
(Groszek zasnel wiec dalej bede pisac ja, czyli Z:)) K. juz jakis czas temu wypatrzyla, ze graja "ten film" w trzech wymiarach i pomyslalysmy ze bedzie to dobra okazja by po raz pierwszy pojsc do kina razem. No bo gdybysmy czegos nie zrozumialy to i tak znamy film i wiemy ze statek na koncu i tak zatonie ;) Ciekawe oczywiscie bylysm efektow, zwlaszcza tego jak beda trojwymiarowo wygladac piersi Kate Winslet. I powiem juz od razu, zeby nie bylo, ze cienko. Znaczy fajnie jak zawsze, ale i w pierwotnej wersji wygladaly dobrze. Co do reszty to jak to Groszek na wstepie stwierdzila, Leo DiCaprio mowiacy czysta niemszczyzna "Auf Wiedersehen" to straszny widok. A efekty suma sumarum nie byly powalajace, wiec nieFanom "tego filmu" polecamy pozostac w domu. 

No dobrze, ale nie o tym mialo byc dzisiaj. Znaczy o tym, ale z tej perspektywy, ze nie zaleznie co grali, musze stwierdzic ze byl to bardzo uroczy wieczor, zaluje jedynie ze nie wybralam miejsc w ostatnim rzedzie(ale mamy na to jeszcze pare okazji ;)). Groszek wygladal w kinie uroczo, co odrywalo mnie czesto od patrzenia na ekran. Ilosc popcornu byla przytlaczajaca, nastepnym razem trzeba wziac tylko slodki i slony, bo po samym slonym wysycha sie jak Sahara. Swietowanie mego swieta uwazam wiec za bardzo udane i teraz bedziemy miec jeszcze jedna pamietna date w naszym kalendarzyku :) Jestem tego pewna, ze taki wieczor chciala bym powtorzyc nie jeden raz, wiec mowie glosno i szczerze: Prosze o wiecej!!!

KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

piątek, 23 marca 2012

Romantyzm

Autor: Uszko :* o 20:34 2 komentarze
Obiecalam wiec zamieszczam!!
Wymiana zdan miedzy nami.
Moja zona :
- Mowilas mi ze mam byc bardziej romantyczna....
Ja:
-Dlatego wachasz mi wlosy ?
Jozia:
-Przeciez to jest romantyczne.

Kocham ja do szalenstwa za ten jej romantyzm :*

niedziela, 11 marca 2012

Historia pewnej fantazji

Autor: susie.q o 10:10 1 komentarze
Dzis jest niedziela, Groszek spi(obiecala mi ze bedzie slodko spac do upadlego, no chyba ze zadzwoni jej mama:) ) a ja z kubkiem kawy siedze sobie na naszej kanapie i skrobie te dwa slowa. Co do aktualnosci w naszym zyciu to wreszcie mamy pomalowane cale mieszkanie!!! Remont co prawda oficialnie zakonczymy w przyszlym tygodniu, ale juz wczoraj ostatnia sciana otrzymala swoj nowy swiezy kolor. I wszystko bardzo ladnie wyglada :) Poza tym szykujemy sie na najazd gosci. Jak zwykle mialo byc skromnie, ale ku naszej uciesze na swieta przyjezdza moja Mama z Oleczkiem a pozniej na pare dni wpadaja Jusi z Andzikiem :):) Wiec jak strzelil ponad tydzien gosci. Bedzie fajnie, juz w myslach planujemy rozrywki i zabawy i inne drobne przyjemnosci zycia. Ale dobra koniec z tymi aktualnosciami, bo nie o tym mial byc dzisiejszy post :)

Pomysl na posta zrodzil sie w mojej glowce pare dni temu. Dotyczy oczywiscie mojej seksy dziwczyny :) A tak dokladniej to jej upodoban co do plci pieknej. 

Kazdy z was pewnie to zna, poznajecie nowa osobe, lubicie sie, spedzacie coraz wiecej czasu, rozmawiacie o tym i o tamtym. Gdzies tam w gestwinie pytan, pada takowe o to, kto poza nasza skromna osoba pytajacego, podoba Ci sie wizualnie, kreci Cie. Jakas znana aktorka, prezeterka, piosenkarka czy ktos tam jeszcze. Niezaleznie ile razy od tamtego czasu bede zadawac Groszkowi owe pytanie, odpowiedz na nie zawsze bedzie taka sama. A brzmi ona nastepujaco:

1. Agentka Scully




Wszystko zaczelo sie calkiem niewinnie. Groszek jak morze innych telewidzow na calym swiecie byl fanem slynego serialu lat 90tych. I nie tylko ze wzgledu na to, ze lubi ogladac rozne dziwne i straszne rzeczy, ale wlasnie przede wszystkim dla niej K. stracila swoja mlodociana glowe. Agentka Scully byla pierwsza(przynajmniej telewizyjna) miloscia mojej dziewczyny. I choc nie moge do konca powiedziec, ze do dzis Groszek gustuje w rudowloscych kobietach, to jednak ten Rudzielec spowodowal nie jedna mokra fantazje ;) Nie musze wspomniec, ze K. zna wszystkie odciniki "Z Archiwum X", ze obejrzala nawet pornosa z udzialem panny Anderson, jak i przejrzala wszystkie mozliwe zdjecia i strony w internecie z jej osoba. I choc wiem ze nigdy nie wygram z ta "miloscia", to powiem szczerze ze nie jestem az tak bardzo o nia zazdrosna. Z biegiem lat i farbowaniem wlosow na coraz to mniej rudawy kolor Agentka Scully stawala sie tylko aktorka Gillian Anderson, ktora juz nie tak bardzo jak kiedys rajcowala moja dziewczyne.

2. Rachel Weisz




O tak! Rachel to ikona. Nie tylko milionow kobiet nieheteroseksualnych na calym swiecie, ale i powod czestych westchnien K. Mogla bym wrecz powiedziec, ze pani Weisz jest przykladem kobiecej urody, ktory Groszkowi podoba sie najbardziej. Drobna brunetka, o ciemnych oczach, najlepiej dlugich wlosach, elektryzujacym spojrzeniu i niezaduzych piersiach. I choc Rachel wywoluje najwiecej achow i ochow ze strony K. to przedstawicielek tej grupy jest jeszcze wiele. Na przyklad weekendowe wydanie faktow nie byly by tym samym gdyby nie pani Beata Tadla. W tym miejscu musze sie przyznac, ze o te panie jestem juz bardziej zazdosna, bo wiem jakie kurwiki w oczach mojej dziewczyny potrafia wywolac. No i sa kompletnym zaprzeczeniem mojej urody. I wlasciwie byla bym o krok od zalamania, gdby nie jeszcze jedna pani, ktora dodaje mi nadzieji.

3. Kate Hudson




Blondynka!!! O jasnych oczach i duzym usmiechu. To juz bardziej ja. Wiem wiem, Pani Kate na swoj sposob potrafi byc mega czarujaca blondynka, na zewnatrz niewinna, urocza kobietka a w srodku tryskajacy wulkan pozadania. No dobrze dobrze, ja taka moze do konca nie jestem, poza tym wulkanem ;P Ale pani Kate jest przykladem na to, ze i w blondynkach gustuje moja dziewczyna. Mozna by zaliczyc do tego jeszcze Celine Dion, bo i w niej swojego czasu podkochiwala sie K.

Suma sumara musze sie przyznac, ze zazdrosc zazdroscia, ale kazdy z nas ma jakies tam dawne westchnienia. I bycie o to zazdrosnym nie jest do konca madrutkie. Jedno wiem na pewno, ze Groszek jezeli miala by byc nie daj boze kiedys zatrzymany, przesluchany czy cos tam jeszcze przez jakiegos stroza prawa, to gdyby byla to Agentka Scully, K. nie stawiala by najmniejszego oporu. Nawet najgorsze wiadomosci nie sa tak strasze gdy czyta je Beata T. a nawet najglubsza komedia romatyczan nabiera barw w momencie gdy gra w niej blond Kate. I choc wiem, ze fakt ze K. przegladajac tysiace zdjec wypatrzyla wlasnie moje, zawdzieczam malemu podobienstwu z pewna schizofremiczka, i ze nigdy nie bede drobna brunetka, ze co najwyzej moge przefarbowac wlosy na rudo i ze nigdy nie bede tak ladnie elektryzowac glosem jak Celin Dion, to wiem ze stalam sie idealem urody dla mojej dziewczyny. Bo wiem i widze jak na mnie patrzy, ile w tym spojrzeniu jest porzadania i milosci. Wiem ze kocha moje niebieskie oczy, moj maly kartoflany nosek, moje murzynskie usta i te bruzdy milosci wokol nich, ze uwielbia moje wlosy i nie moze oderwac sie od moich uszu, ktore przebily juz dawne te Ewy Drzyzgi. Ze moje piersi choc duze i zwisajace sa jedyne i tylko te K. wielbi, ze choc brzuch pelny schabikow to jednak ten kocha, a dupa choc plaska jak stol jest najpiekniejsza pucia na swiecie. I za to wlasnie ja kocham, kocham i jeszcze raz KOCHAM!!! A wszytkim tym pania moge tylko powiedziec, ze choc macie nieprzbite walory wizualne i ze potraficie sprawic gesia skorke i cos jeszcze u mojej dziewczyny to jednak nie macie tego co ja mam. A jezeli mam wybierac miedzy byciem wieczym westchnienie a jej dziewczyna, to wybieram to drugie i jestem z tej funkcji bardzo dumna.

KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

Ps. A co do tytulu posta to powiem tylko tyle, ze pewnego wieczoru zmyslilam mala historie, z udzialem paru pan bioracych udzial w dzisiejszym poscie. Groszek slyszac to opowiesc zlal sie wielgachnym rumiencem, wlosy stanely jej deba na calym ciele a pewien maly organ prawie ze nie eksplodowal. I powie tylko tyle jeszcze, ze bardzo mi sie to wtedy podobalo. Dziekuje wiec pania bardzo :)

niedziela, 12 lutego 2012

Wspomnienia z Whitney

Autor: Uszko :* o 20:54 2 komentarze
Dzis jak wszyscy zapewne juz wiedza zmarla Whitney. Nie moge powiedziec tego ze bylam jej oddana fanka, nie bywalam na jej koncertach, nie sledzilam zycia osobistego, ale na pewno bardzo lubie jej wiekszosc piosenek. Podejrzewam ze Ziuta(Rzezuszka) tez je lubi i lubic bedzie.
Nasze wspolne wspomnienia z Whitney sa dosc zabawne i dzis jak uslyszalysmy o tym co sie stalo zaczelysmy wspominac.
Pewnego wieczoru dokladnie nie pamietam teraz czy juz mieszkalam z Z. czy bylam u niej wakacyjne, przez caly dzien zboczuchowo chodzil nam po glowie jeden temat.
Seks.
Po calodziennym zmeczeniu organizmu postanowilysmy sie najpierw umyc, zapalic swiecuszki sprawic ze pokoj stanie sie wspanialy miejscem pelnym romantyzmu. Do swieczek oczywiscie jak to w romantycznych filmach bywa miala grac muzyka.
Swieza posciel, pokoj w pieknym blasku swiec i plyta. Najgorsze bylo jednak to ze po pierwszych paru dzwiekach piosenki caly zapal opad a Whitney od tego momentu stala sie naszym ulubionym wykonawca do studzenia popedu seksualnego.
Nie mniej jednak obie uwazamy iz odszedl z naszego swiata kolejny wspanialy glos i nie oceniamy jej zycia osobistego.


Ps. Kocham Cie moja zoneczko wspaniala, ze zlozylas meble z ikea i nie strzelila Cie cholera :*:*:*
I Kocham Cie za to wszystko co na codzien mamy :*

wtorek, 31 stycznia 2012

;);)

Autor: susie.q o 22:12 0 komentarze

niedziela, 29 stycznia 2012

Remont cz.1

Autor: susie.q o 12:02 2 komentarze
Nasi Drodzy :) Czesc pierwsza remontu uwazamy za zakonczona :) To znaczy, ze nasz pokoj duzy vel. goscinny vel. jadalnia vel. niedlugo telewizyjny z niepierdzacym telewizorem przeszedl wczoraj "male" upiekszenie swojej osoby :) W ruch poszly walki i pedzle, farba biala i farba w kolorze brudnego rozu. Zeby nam tego nie bylo za malo, remontowi ulegly rowniez "kurweskie" listwy podlogowe, ktore tym bardziej sprawily nam wielka radosc bo.... Lista jest dluga, wiec zaczne juz wymieniac :) Generlanie, to od majowej przeprowadzki w naszym nowym mieszkanku nie bylo jeszcze malowania. Znaczy bylo, ale w ruch poszla tylko lazienka i przedpokoj. W tym niecnej czynnosci mojej dziewczynie pomogla nasza Katarzynka, ktora notabene przyjechala do nas tylko w odwiedziny :) Za co Katarzynce barzdo dziekujemy :*:* Reszta domu czekala/czeka na swoja kolej. A ze czasem jestesmy biedakami, to to tak czekalo i czekalo. Groszek co jakis czas przechadzajac sie po domu mowil, jak kiedys tu u nas bedzie ladnie, jak kupi farbe i pomaluje tu wszystko, jak zamaluje te zolte plamy i pozbedzie sie w pizdu tych "pieknych" list podlogowych :) Kolor zostal wybrany juz jakis czas temu. W zalatwieniu naprawde dobrej, wrecz profesjonalnej farby pomogl nam kolega z pracy. Malowanie zostalo wiec zaplanowane na styczen. A jak to w zyciu bywa, a to to a to tamto i caly czas to malowanie sie odkladalo. Az do wczoraj. Groszek wstalo o godzinie 12 po czym stwierdzil: MALUJEMY!!! I nie bylo odwrotu. Samo malowanie poszlo dosc gladko, dobra farba wiec nie trzeba sie bylo 2 razy z nia meczyc, no i sciany tez nie najgorsze, nie to co w poprzednim mieszkaniu. Ja malowalam po calosci, K. malym waleczkiem poprawiala wszystko to czego ja nie dosiegnelam. W miedzy czasie zdazylysmy zamowic i zjesc pizze, sprobowac mojej szarlotki, posprzeczac sie 1000 razy co i gdzie malujemy i 1000 razy sie pogodzic. Ale nie bylo najgorzej. O godzinie 18stej po wysprzataniu podlogi doszylysmy do wymiany list. K... bagno!!! Po piersze nie wiedzialymys jak to sie do konca robi. Bo ja robie to pierwszy raz, Groszek drugi, ale i tak pojecie blade. No wiec w ruch poszly google(tak juz po ponad godzinnym zalamaniu i 2000 slow k....). Ok. mamy pomysl. Wiec robimy dalej. Idzie dobrze, pierszwsza listwa wyszla, druga, trzecia i.... kolejna zalamka bo sciana krzywa jak w prlowskich blokach. No wiec kleimy, kurwimy, jeszcze raz kleimy i mamy wlasciwie ochote to wyrzucic przez okno. W koncu pada: "Sral pies, lepiej nie bedzie" i nastepne listwy juz ida lepiej. O godzinie 21 nie czujac nog, rak, plecow i jakich kolwiek czesci ciala sprzatamy. Przenosimy wyniesione meble, zapominamy o kureskich listwach, cieszymy sie z koncowego efektu. Nie wiem o ktorej dokladnie, ale w koncu padam do wanny, bo cale dokladnie CALE jestesmy w farbie, kleju montazowym, akrylu i czym kolwiek wiecej. O godzina 23 kanapa, swieza pizama i remont cz. 1 uwazamy za zakonczony :):) 

Dzis generalnie mialo byc jeszcze sprzatanie mieszkania, ale Groszek jeszcze spi a ja jakos nie mam sily nawet ruszyc umyslem. Wiec bedziemy zyc na razie w brudzie. Za jakis tydzien druga czesc remontu, czyli malowanie sypialni, pozniej jeszcze kuchnia, no i jeszcze przedpokoj(bedziemy tam domalowywac koleczka:)) Obie choc czujemy niezle zmeczenie jak male dzieci cieszymy sie na to co jeszcze przed nami. Wszystkim polecamy jednak: nie wymieniajcie list podlogowych!!! No chyba ze macie wujka lub tate, brata, ktorzy sie na tym znaja. W innym przypadku trzymajcie sie zasady: sral to pies, sciany nie wyprostuje! :)  

To na tyle z nowosci. Reszta po staremu, nadal sie badamy od stop do glow, mamy fajnego lekarza od cipek. Spodobal sie nam bardzo, bo rzeczowy gosc i moze nam pomoc w pewnej sprawie o kryptonimie "Szymek i Hania". Problem jest tylko taki, ze albo musimy wygrac w totolotka albo zaczniemy krasc, bo troche nam na to potrzeba ojrosow. Ale nie podajemy sie, nie nie, na razie badamy i zobaczymy co z tego wyjdzie. Groszek nadal chodzi na chinskie klucie czyli aukupunkture :)

Powiem jak mowilam w zeszla niedziele: Groszku wstan juz wreszcie, bo sie stesknilam za Toba!!! Goszek po ostatnim wpisie stwierdzil, ze albo cos ze mna jest nie tak albo ona ma skore zgnilego rumianku. Nie prawda Kochanie!!! Masz rumiankowa cere i wbrew Twojemu wyobrazeniu, pieknie pachniesz rano! Wieczorem i w poludnie tez :) Wiec prosze wstan juz prosze!!!!!!!!!!!

KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra. 
Twoja Rz.:*

niedziela, 22 stycznia 2012

Rano

Autor: susie.q o 11:45 0 komentarze
Tesknie za Toba, choc spisz w pokoju obok. Wiec moze bys juz wstala, przyszla pod moj kocyk i wtulila to swoje rumiankowe, zaspane cialko w moje, spragnione Twojej osoby :)



KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

piątek, 20 stycznia 2012

Uwaga!!!

Autor: susie.q o 19:27 4 komentarze
Uwaga!!! To juz rok czyli jak historia toczy sie kolem ;) A wlasciwie "Uwaga" toczy sie kolem i wraca do tematow. A temat byl jak na jeszcze dosc konserwatywna Polske dosc niekonserwatywny. Wtajemniczeni w zycie branzowe moze pamietaja organizowany w 2010 roku konkurs lini lotniczyh SAS, ktorych nagroda byl slub w chmurach. O konkursie po raz pierwszy przeczytalam na Innej Stronie i podeslalam linka mojej dziewczynie. Nie palilam sie do brania w nim udzialu, choc przyznam ze jakas mala czesc mnie podpowiadal mi, by chocby dla zabawy wyslac zgloszenie. Moja dziewczyna natomiast od razu poprarla pomysl, wrecz energetycznie zabrala sie do wcielania go w zycie. Wyslalysmy wiec zgloszenie, dodalysmy fotke i maly opis naszej osoby czyli my jako para, no i dlaczego wlasnie my powinnysmy wygrac. K. poszla wrecz o krok dalej i wszczela mala akcje piarowska, bo po prawie wszystkich nam dostepnych kontach, blogach itp. stronach rozeslala wiesci o konkursie i przede wszystkim o musie glosowania na nas :) Reakcje byly dosc szybkie jak i wynik, ktory suma sumara nie wypadl wcale az tak blado. To ze w pewnym momencie i tak bylysmy bez szans na pierwsza pozycje, bylo jasne. Przyznac musze, ze z poczatku podniecala nas mysl o zwyciestwie, zwlaszcza ze nagroda byla wyjatkowa. Slub w chmurach plus kilkudniowy pobyt w USA :) Z czasem jednak stwierdzilysm, ze jezeli nie wygramy to chyba bedzie nawet lepiej. Czemu? Powod jest prosty, slub to wyjatkowe wydarzenie, ktore napewno chcemy dzielic z bliskimi. A w takim samolocie jedynymi bliskimi byl by pilot, stewardessa i paru dziennikarzy. Po prostu nie bylo by to po naszemu. 

Ale czemu dzis wracam do tamtej historii? Niedawno "Uwaga" powrocila do tematu i pokazala jedna ze zwycieskich par, czyli Gosie i Ewe. Zreszta kto ciekawy moze sam zobaczyc ten filmik. Gdy dziewczyny wygrywaly, Tvn tez zrobil o tym reportaz, przedstawiajac caly konkurs i niektorych uczestnikow. Majac na mysli niektorych mysle tez i o nas :) Tak, mozemy powiedziec z duma ze Tvn dokonal naszego pierwszego ogolnopolskiego coming outu :) Same o tym nie wiedzialysmy i nie mialysmy na to wplywu. I choc bardzo nas to rozbawilo, to jednak do dzis zadajemy sobie pytanie, czy moze ktos ze znanych nam osob moze tez nas widzial i rozpoznal. Ale mniejsza o to, bo przeciez juz sie stalo, zreszta kto ma wiedziec to juz wie, a jak sie komus nasze zycie nie podoba to juz nie nasz problem. Wtedy nikt jednak jakos nie wydzwanial i nie mowil, ze widzial nas w "Uwadze". Zobaczymy jak bedzie teraz, bo po raz drugi przypominajac konkurs Tvn pokazal nasza pare. Przez sekunde (ale jednak) "bylysmy gwiazdami telewizji" :) Kto to przegapil moze podziwiac teraz :)



To taka nasza mala medialna historia :) Zobaczymy czy beda nastepne. W zyciu nigdy nic nie wiadomo :)

KOCHAM CIE NAJBARDZIEJ NA SWIECIE :*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Nowe

Autor: susie.q o 19:02 3 komentarze
Czesc i czolem :) Pytacie skad sie wzioooooolem ;) A no z tego, ze czas swiat juz minal, wiec Mikolaje juz pochowane a wiosna po malu puka juz do drzwi :) Stad nasz nowy look- pszczolkowy :).

A tak po za tym to nadal mamy sielakne zakochanych. W pracy od czasu do czasu bawimy sie w atakujace kurczaki czyli zapieprzamy jak przystalo na polska sile robocza :) Groszek niestety cierpi nadal na dolegliwosci pleckowe, co powoduje duzy smuteczek na twarzy Rzezuszki. Rzezuszka za to co chwila lamie sobie zeby, wiec chcac czy nie chcac musi isc do dentysty :(

Niedlugo czeka nas malowanie naszej malej dziupelki, bedzie ladnie, rozowo i kolorowo :) Groszek bardzo sie juz cieszy, co chwila az z radosci wierci mi dziurke w brzuchu i mowi jak bedzie u nas pieknie. A ja wiem, ze zawsze jest pieknie, nawet pod mostem w trzecim kartonie, byle by z Toba KOCHANIE :*:*:*:*:*


No i jeszcze z nowosci to zaczynamy zdrowo gotowac, generalnie zdrowo sie odzywiac :) Bo brzeuszki mamy jak by to powiedziec nie takie male jak byc powinny. A poniewaz od niedawna jestesmy w posiadaniu ksiazki kucharskiej J. Olivera wiec gotujemy jak szalone :) W niedziele pozwolilysmy sobie nawet na dwa danie. I zeby wam slinka poleciala, bo dobre bylo, zamieszczamy smaczne foteczki :)


KOCHAM CIE BARDZO :*:*:*:*:*

Do jutra.
Twoja Rz.:*

About Me

 

Groszek z Rzeżuszką czyli co w szafie piszczy Copyright © 2011 Design by Ipietoon Blogger Template | web hosting